„Przeboje Wielkiego Ekranu” Filharmonia Narodowa

Przejdź do treści
„Przeboje Wielkiego Ekranu”
Krzesimir Dębski, fot. archiwum artysty

Nie zdarza się już taka wszechstronność, żeby być obecnym właściwie wszędzie. W salach filharmonii i w telewizji, kinie i na półce z płytami pod hasłem „Jazz”, a także na co dzień w radiu i na wielu popularnych festiwalach. Krzesimir Dębski, będąc artystą współczesnym, należy do zanikającej dziś grupy kompozytorów, którzy – jak w starej anegdocie – potrafią skomponować i symfonię, i piosenkę. Nie ma w tym zestawieniu nic gorszącego, przeciwnie – pokazuje ono solidny warsztat i szaloną wyobraźnię, dwa instrumenty są dla muzyka tak samo ważne, jak wszystkie pozostałe z orkiestry. I jeszcze jedno: Krzesimir Dębski naprawdę lubi to, co robi. O swoim zawodzie mówi z niegasnącym entuzjazmem: „To najpiękniejsza zabawa, jaką wymyślił człowiek”.

Jego muzyka garściami czerpie z życia. Pochodzący z rodziny uchodźców z Wołynia artysta poświęcił losom bliskich książkę i nieraz odnosił się do kultury Kresów Wschodnich w swoich kompozycjach. Z rodzinnego domu wyniósł nie tylko głęboką refleksję o korzeniach i chęć przekazania jej dalej (także w tradycji pięknych słowiańskich imion), ale również swój stosunek do szeroko rozumianej sztuki muzycznej.

Od początku kariery Krzesimir Dębski jest artystą otwartym – romansuje z rockiem, a z jazzem łączy go prawdziwa pasja. Kino odkryło jego talent w czasie, gdy z zespołem String Connection odnosił spektakularne sukcesy w Polsce i poza granicami kraju. „Pełnometrażowym debiutem fabularnym” kompozytora był thriller Medium (reż. Jacek Koprowicz, 1985). Do nagrania zaprosił Filharmoników Poznańskich, sam zaś stanął przed pulpitem dyrygenckim. Dziś jego dorobek „złotego ekranu” liczy ponad 100 tytułów. Obok komedii Kingsajz (reż. Juliusz Machulski, 1987), znajdziemy familijny film Mów mi Rockefeller (reż. Waldemar Szarek, 1990), a także obyczajowy Autoportret z kochanką (reż. Radosław Piwowarski, 1997). Szczególną relację nawiązał z Jerzym Hoffmanem, mistrzem polskiego kina historycznego, dla którego skomponował niejedną ścieżkę dźwiękową, wykorzystaną w Ogniem i mieczem (1999), Starej baśni (2003) i 1900 Bitwie Warszawskiej (2011). To nie wszystko, są również seriale: Matki, żony i kochanki, Klan, Złotopolscy, Na dobre i na złe, Ranczo.

Komponowanie filmowe jest tylko pozornie łatwe. „Ma służyć, ale z zachowaniem własnego charakteru” – zauważa kompozytor rzecz oczywistą, ale możliwą do realizacji tylko wśród najlepszych. Bywał na planie filmu Ogniem i mieczem zanim zdecydował, że historyczna superprodukcja, długo zresztą oczekiwana ekranizacja pierwszej części Sienkiewiczowskiej Trylogii, to nie pole do kompromisów – wymaga bowiem wielkiego zespołu wykonawców, a poza orkiestrą także kapel (dawnej i ludowej). Swoje pomysły do tego filmu oparł na autentycznej muzyce kresowej i przywrócił w polskiej kulturze popularnej gatunek dumki – rzewnej, tęsknej muzycznej ballady, która sama w sobie (muzycznie i literacko) jest opowieścią.

Dębski umie opowiadać i posłużyć się wszystkimi możliwymi środkami, jak choćby W pustyni i w puszczy (reż. Gavin Hood, 2001). Rozbudowanemu zespołowi orkiestrowemu towarzyszą głosy chórzystów i solistów, a także imponujące instrumentarium przywiezione z Johannesburga: klarnet arabski, kaval, harfa afrykańska, mbira, kalimba, uhadi i wiele innych. Zdobycze te sam określił „walizami, kontenerami instrumentów”. Wszystko po to, aby widz naprawdę usłyszał Afrykę. Z drugiej strony jego muzyka filmowa zwraca uwagę urodą poszczególnych melodii, jak baśniowy motyw główny w Ogniem i mieczem, na którym oparta jest piosenka Rzeka marzeń.

Kim jest Krzesimir Dębski? Filmowcem-kompozytorem, jazzmanem, muzykiem rockowym? A może autorem niezapomnianych piosenek, które śpiewali Anna Jurksztowicz, Edyta Górniak, Kayah, Ryszard Rynkowski, Krzysztof Antkowiak, Stanisław Sojka? Historia pokazuje, że „klasycznemu artyście”, który zaistniał z sukcesem w kulturze popularnej, trudniej pokazać tę drugą twarz. Tymczasem dla Krzesimira Dębskiego najważniejszą przestrzenią, zapewniającą rozwój, emocje i odkrycia niezmiennie pozostaje muzyka współczesna. Chciałby jednak, aby gatunki mogły się przenikać. Relacje muzyki popularnej i tzw. wysokiej sprawdza na co dzień w swojej pracy aranżera, dyrygenta i producenta, przemycając w nagraniach i koncertach filmowych (którymi często dyryguje), utwory współczesne.

Może więc lepiej zrezygnować z próby zaszufladkowania jego wielu pasji i różnorakich zajęć, które na co dzień przeplatają się ze sobą i powiedzieć wprost, że istnieje muzyczny świat Krzesimira Dębskiego, do którego twórca zaprasza ze swadą i humorem:

Pisałem muzykę arabską i afrykańską, dla sycylijskich mafiosów, irlandzkich rybaków, wikingów, Kozaków, Celtów, druzów, wojów słowiańskich, mężczyzn brzydkich i występnych i kobiet upadłych, a nawet dla złośliwych dzieci.
iele było przy tym żartów. Toczyłem też wojny i uczestniczyłem w wielu krwawych bitwach. A wszystko to było na niby. Mam nadzieję, że dźwięki były prawdziwe.


Magda Miśka-Jackowska