12-letni Rossini, 19-letni Mozart, 20-letni Karłowicz. Metryka sugeruje, by kompozycje z programu określić młodzieńczymi. A jednak w przypadku tych twórców czas liczy się inaczej.
Berlin, kwiecień 1897 roku. Mieczysław Karłowicz, później jeden z naszych najlepszych symfoników, wieńczy studia. Choć wyjechał z nadzieją nauki gry na skrzypcach u Josepha Joachima, nie dostał się do klasy tego cenionego wirtuoza i ostatecznie trafił na kompozycję. Debiut ma wymarzony – Serenadę na smyczki, jego pierwszy ważny utwór, grają Berlińczycy. Patrząc przez pryzmat późniejszej muzyki Karłowicza, wydaje się ona jedynie próbą. Obierając jednak perspektywę końca XIX wieku, lekkość i beztroska dzieła świetnie wpasowują się w romantyczną linię serenad koncertowych. Można nawet zaryzykować, że stawiają Polaka zaraz za wielkimi Dvořákiem i Czajkowskim.
Rawenna, lato 1803. Gioachino Rossini, później jeden z ważniejszych twórców włoskich i mistrz opery, dopiero co rozpoczął naukę kompozycji, a już spod jego ręki wyszedł dowód na umiejętne posługiwanie się formą i kontrastem. Brak altówki w Sonatach smyczkowych to też nie pomyłka – gdy tworzy, w pobliżu nie ma po prostu altowiolisty. Gospodarzem domu, w którym spędza lato, jest za to kontrabasista – i stąd decyzja o obsadzie. Najciekawsze jest jednak, jak muzyka dojrzałego Rossiniego świetnie zapowiada się w utworze 12-latka. Zmysłowy liryzm i błyskotliwa komedia, z których zasłynął, są tu już wyraźnie słyszalne.
Salzburg, grudzień 1775. Wolfgang Amadeus Mozart kończy pisać Koncert skrzypcowy A-dur KV 219, „nieprześcigniony jeśli chodzi o blask, żarliwość, esprit” (Alfred Einstein). Kompozytor nie tylko nie sięgnie już później do formy koncertu skrzypcowego, lecz także sam powoli odłoży skrzypce. Utwór jest wirtuozerski, bogaty barwowo, ma wręcz operowy rozmach (od pierwszego wejścia solisty po stylizację na kapelę janczarską w finale), ale Mozart myśli o rzeczach jeszcze większych…
Na młodzieńczość w tym wydaniu składają się żywiołowość, sugestywność, chęć eksperymentu, ale i wiedza oraz intuicja. To chyba cechy wielkich?
Piotr Mika („Ruch Muzyczny”)
Po koncercie zapraszamy serdecznie do Sali Lustrzanej na spotkanie z artystami!