Koncert kameralny Filharmonia Narodowa

Przejdź do treści
Koncert kameralny
Quintessence, fot. Wojciech Grzędziński

Zanim Kwintet na flet, obój, klarnet, róg i fagot zamówił u Michała Spisaka Związek Kompozytorów Polskich, artysta zdążył wyjechać z ojczyzny, by w Paryżu szlifować talent pod okiem słynnej Nadii Boulanger. Kto wie, na ile możliwość zapoznania się z francuską kameralistyką pierwszych dekad XX wieku wpłynęła na charakter utworu, pełnego elegancji, zwiewności i atrakcyjnego – wynikającego w dużej mierze z obsady – kolorytu. 

„Nie, młody człowieku, zupełnie nie tak. Więcej rytmu. To taniec ludowy" – w ten sposób Edvard Grieg upomnieć miał młodego Maurice'a Ravela, grającego jeden z tańców sędziwego wówczas twórcy. Wśród licznych opracowań ojczystych melodii wielką popularność zdobyły jego 4 Tańce norweskie op. 35 skomponowane oryginalne na dwa fortepiany, a później przerabiane –  nie tylko przez kompozytora – na rozmaite obsady.

Na przeróżne zestawienia instrumentów przeznaczy został przez Paula Hindemitha modernistyczny cykl Kammermusik, czyli osiem utworów (jakże trafnie) określanych „wpółczesnymi koncertami brandenburskimi”. Sięgając do materiału pierwszego z nich, stworzył kompozycję o mniejszych rozmiarach i obsadzie (na kwintet dęty), dookreśloną jako Kleine Kammermusik.

Cykl sześciu miniatur (bagatel) na kwintet dęty György'a Ligetiego został prawykonany w zdekompletowanej postaci (bez ostatniego, nasyconego interwałami sekundy, utworu) w Budapeszcie w 1953 roku, ponieważ – jak skomentować miał to sam kompozytor – „totalitaryzm nie lubi dysonansów”.

 

Bartłomiej Gembicki