pp...F!2: Recital Krzysztofa Książka Filharmonia Narodowa

Przejdź do treści

Muzykę Chopina można rozpoznać od razu, zaledwie po kilku dźwiękach. Podobnie jest z dziełami Schuberta – szybko odróżnia się je od kompozycji innych twórców. Dodatkowo nie sposób pomylić ich nawzajem, a więc to kwestia indywidualizmu i wyraźnie, świadomie wypracowanego stylu. Muzykolodzy w takich przypadkach mówią o języku kompozytorskim, i to bardzo idiomatycznym. Zarówno w odniesieniu do Schuberta, jak i do Chopina, można ułożyć całą listę cech, wyróżnić charakterystyczne zwroty czy ulubione, często stosowane „chwyty” – jest ich całkiem sporo. Ciekawe, że obydwaj dość szybko dopracowali się oryginalności.

Można także wskazać na te gatunki muzyczne, którym każdy z tych twórców poświęcał szczególną uwagę, otaczał szczególną troską. U Chopina bez wątpienia będą to mazurki, nokturny i ballady. Te pierwsze, liczone w dziesiątki, komponowane przez całe życie, zostały kiedyś nazwane jego „dziennikiem intymnym”. To wyjątkowo celne określenie sugeruje, że Fryderyk pozwolił sobie w mazurkach na szczególny rodzaj artystycznej wypowiedzi, tak szczerej, że trudno doszukiwać się porównań w innych dziełach. Nie sposób wyobrazić sobie jego spuścizny również bez nokturnów, zwłaszcza tej wysublimowanej pary z opus 62. Warto przypomnieć przy okazji ciekawy fakt. Robert Schumann w swoim Karnawale op. 9 naszkicował portret Chopina nie w stylu mazurka, ale właśnie rozmarzonego nokturnu. Widocznie uznał, że nokturn jest dla Chopina gatunkiem wręcz idiomatycznym. Nie mylił się, a twórczość Chopina wielbił niemal bezgranicznie, dobrze ją znał i we właściwy sposób odbierał. Jeszcze inną wizytówką Chopina są ballady – dzieła wielkie i wspaniałe, bardzo dramatyczne. Niby odnoszą się do tropów literackich, ale przecież nigdy wprost, raczej subtelnie i bardzo aluzyjnie. A Schubert? Sprawa wydaje się bardziej skomplikowana. Jego osobistym diariuszem, któremu zwierzał najbardziej intymne myśli, były pewnie pieśni. Ich bogactwo, wręcz bujność, po prostu oszałamia. Fortepianowe miniatury też zajmują ważne miejsce, ale absolutnie nie wolno pominąć sonat. To imponujący rozdział jego kompozytorskiego dorobku. Powstało ich kilkanaście, różnych rozmiarów. Sonata c-moll D 958, komponowana w ciągu ostatnich miesięcy życia, należy do najkunsztowniejszych. Przemawia tak charakterystycznym tonem rezygnacji, stoi w jakimś wymownym dystansie do doczesności. W końcu to prawdziwy Schubert.

 

Po prostu… Filharmonia! Projekt 2:

Główny dyskurs tej serii koncertów toczy się między fortepianem solo i muzyką kameralną, ale istnieje jeszcze „konkurencja wewnątrzgatunkowa”. To próba porównania brzmienia instrumentów współczesnych – potężnych fortepianów zamieszkujących sale koncertowe pod każdą szerokością geograficzną – z tymi, które ciągle są w mniejszości, ale poczynają sobie coraz śmielej, czyli z instrumentami historycznymi. Jeszcze niedawno prezentowanie muzyki Chopina na XIX-wiecznych fortepianach uznawano wręcz za herezję. Dzisiaj to oddzielny nurt interpretacyjny, który doczekał się nawet własnego konkursu wykonawczego.

 

Marcin Majchrowski