pp...F!3: Recital Tomasza Rittera Filharmonia Narodowa

Przejdź do treści

Chopin był nie tylko niezwykle wymagającym kompozytorem, który poprzeczkę wymagań zawiesił sobie niebotycznie wysoko. Był również świadomym pianistą unikającym blichtru i pustej wirtuozerii, za to bardzo wyczulonym na brzmienie fortepianów. Znał atuty i wady instrumentów konstruowanych przez ówczesnych budowniczych, więc świadomie wybierał między Pleyelem i Érardem. Do historii przeszło słynne porównanie dwóch najważniejszych dla niego typów instrumentów: „kiedy nie jestem usposobiony gram na fortepianie Érarda, gdzie łatwo znajduję gotowy ton. Ale kiedy jestem w werwie i dość silny, by znaleźć swój najbardziej własny dźwięk - potrzebuję fortepianu Pleyela”. Płynie stąd wniosek, że jego niepowtarzalna muzyka przybierała inne brzmieniowe kształty w zależności od tego, na jakim instrumencie grał. Nie bez przyczyny nazywany był „Arielem fortepianu”, słynął przecież z dogłębnego cyzelowania dźwięku, z dobywania z klawiatury nieskończonych niuansów. Na tym polegała wyjątkowość jego gry – pod tym względem nie miał w XIX stuleciu żadnej konkurencji.

Wyczulenie na harmonie, kolory i brzmienie jest obecne w każdym utworze Fryderyka, ale może najbardziej w „dobrze modulowanym” Preludium cis-moll op. 45. Jak na miniaturę to utwór całkiem pokaźnych rozmiarów. Sprawia wrażenie utrwalonej na papierze nutowym improwizacji – kraina, w której co rusz odmienia się światło, grają różnorakie barwy, zmieniają się harmonie. Wędrujemy gdzieś przez tonacje, w głębokim zamyśleniu i zasłuchaniu. Można nawet odnieść wrażenie, że to rodzaj „streszczenia” wielkiego opus 28, czyli cyklu dwudziestu czterech fortepianowych Preludiów. Odmiany nastrojów, faktur, tonacji, emocjonalnych stanów i afektów składają się w nich na niezwykły mikrokosmos. Preludia op. 28 można studiować w nieskończoność i ciągle odnajdywać w nich nowe aspekty. Można wciąż odczytywać je na nowo, zresztą jak każdy inny utwór genialnego kompozytora. To wyzwanie interpretacyjne na pokolenia – wciąż nurtujące nowe generacje pianistów.

 

Po prostu… Filharmonia! Projekt 3:

Poszukiwania nowych sposobów wyrazu i wyczulenie na niuanse brzmieniowe i kolorystykę fascynowały kompozytorów różnych epok. Jednak są takie momenty w dziejach muzyki, kiedy to uwrażliwienie jest wyraźnie na pierwszym planie, a chęć wycyzelowania niuansów sięga zenitu. I może warto czasami nad nimi się zatrzymać i je podkreślić. Ravel i Szymanowski zestawiający obrazy i mieszający kolory w kwartetach, Haydn wspinający się na szczyty wirtuozerii i dramaturgii w świecie formy sonatowej, Debussy z malarstwem dźwiękowym w cyklu Images, wreszcie Chopin kształtujący z miniatur nową przestrzeń w Preludiach – wrażliwcy, którzy stwarzali nowe.

 

Marcin Majchrowski