pp...F!4: Recital Kamila Pacholca Filharmonia Narodowa

Przejdź do treści

Co jest ważniejsze w muzyce – konstrukcja czy duch? Pytanie raczej retoryczne, gdyż jedno bez drugiego nie istnieje. Żeby dźwięki poruszyły w słuchaczu struny emocji i ułożyły się w misterne „opowieści”, muszą wpierw zostać uporządkowane, ułożone w konkretne kształty i przeznaczone na konkretny instrument. Tu rodzą się następne ciekawe kwestie. O jakim konkretnie instrumencie myślał Johann Sebastian Bach, kiedy tworzył choćby suity francuskie? Dziś wykonuje się je pewnie częściej na fortepianie niż na klawesynie. A to klawesyn w czasach Bacha zdecydowanie dystansował możliwościami brzmieniowymi młode jeszcze i nie tak doskonałe pierwsze pianoforte. Bach zresztą o tej suicie nie myślał jako o muzyce „francuskiej”. Nazwę „suita francuska” ukuto bez jego wiedzy, poza nim. Akurat V Suita G-dur jest zdecydowanie bardziej „włoska” niż „francuska”, co zresztą nie odbiera jej ani trochę doskonałego kunsztu i wielkiej lekkości.

Gdzieś dalej, ale w innym kierunku zmierza Isaac Albéniz w kolorowym cyklu Iberia. Chciałoby się powiedzieć „impresjonistycznym”, ale chyba bliżej mu do estetyki Joana Miró, niż Cézanne’a czy Moneta. Zresztą trudno dźwięki ubierać w słowa, bo dźwięki są zdecydowanie mniej jednoznaczne. I barwniejsze od słów. A jeśli o poszukiwaniach nowych dróg mowa, to nie brakuje ich przecież w dziełach Fryderyka Chopina, które są niby tak jednoznaczne i oczywiste. Niepowtarzalnym kolorytem emanuje przecież każdy z mazurków. Trzy miniatury składające się na Opus 59 należą do najbardziej wyrafinowanych. A jednak estetyka Mazurków op. 59 to świat ulotny w porównaniu z demonicznym i gwałtownym Scherzem b-moll op. 31, kojarzącym się z jakimiś romantycznymi opowieściami o duchach i zjawach, o nadprzyrodzonych siłach. Można puścić wodze fantazji, jak i przy jednym z najbardziej nieoczywistych polonezów Chopina. To niezwykłe, że skomponowany w roku 1844 Polonez fis-moll op. 44 łączy heroizm narodowego tańca z delikatnością wplecionego weń mazurka. Chopin łączy wodę z ogniem, realizm z nierealnością. Już wcześniej próbował czynić podobnie, w Impromptu Fis-dur op. 36. Tu również delikatność przeplata się z gęstością brzmienia akordów. Jakieś pytania w Impromptu padają. O czym to? Chciałoby się za Mickiewiczem powtórzyć: „ja nie wiem”…

 

Po prostu… Filharmonia! Projekt 4:

Co najmniej kilka dzieł znajdujących się w programach koncertów tego projektu można uznać za frapujące wizytówki ich twórców. W Wariacjach op. 2 Robert Schumann bez trudu dostrzegł błysk geniuszu Fryderyka Chopina. Po wykonaniu Kwartetu g-moll op. 25 Brahmsa Joseph Hellmesberger nie miał wątpliwości: „Oto spadkobierca Beethovena!”. Liszt w charakterystyczny dla siebie sposób chyli czoło przed maestrią Schuberta. Jest też wątek uczuć bardziej osobistych, pewna gra subtelną zmysłowością – u Schumanna (Romanse) czy Chopina (Barkarola).

 

Marcin Majchrowski