pp...F!1: Karol Szymanowski Quartet i goście Filharmonia Narodowa

Przejdź do treści

Kwartet smyczkowy to arystokracja w świecie kameralistyki albo zespół wręcz idealny. Jego historia jest długa i nobliwa, a lista arcydzieł zdobiących spisy repertuarowe bije na głowę literaturę muzyczną innych gatunków. Kwartet smyczkowy może grać w swoim podstawowym składzie lub można z niego wydzielić grupy mniejsze (duet lub trio). Można również zaprosić do wspólnego grania innych instrumentalistów, a więc zespół powiększyć. Wówczas wpływa się na fakturę instrumentalną i brzmienie, w zależności od zastosowanych instrumentów – łagodnie, albo dość radykalnie i wyraziście. Ot, taka artystyczna łamigłówka, gra w kolory, nastroje, a także wolumen brzmienia, bo przecież każda zmiana obsadowa skutkuje i takim aspektem. Jeśli zestawimy skrzypce i altówkę – powstanie „dwugłos” o całkiem bogatej fakturze. Przykład u Wolfganga Amadeusa Mozarta w jego Duo G-dur KV 423. Ten cykliczny (wcale nie drobny) utwór powstał w Salzburgu latem 1783 roku dla arcybiskupa Colloredo, jako uzupełnienie zbioru sześciu Duetów napisanych przez Michaela Haydna, brata wielkiego Josepha. Mozart zadbał, by partie obu instrumentów zbyt od siebie nie odstawały pod względem technicznym.

Kiedy do skrzypiec i altówki dołoży się wiolonczelę – jak w Serenadzie C-dur op. 10 Ernsta von Dohnányi'ego – zespół prawie do złudzenia zacznie przypominać brzmienie „kanonicznego” kwartetu. Fortepian zestawiony z instrumentami smyczkowymi to przepis na zupełnie inną brzmieniową krainę. U Mahlera, w jego jedynym kameralnym utworze, emanuje ona niezwykłą delikatnością. Kwartet a-moll, napisany przez nastoletniego ucznia Konserwatorium Wiedeńskiego, to ledwie kilkanaście minut muzyki – bardzo niejednoznacznej, niby pogodnej, a jednak zasnutej cieniem niepokoju. Zapowiedź mrocznych krain przyszłych symfonii i pieśni Mahlera? Coś jest na rzeczy, zresztą jak i w otwierającym Kwartet g-moll KV 478 Mozarta dramatycznym motywie, który został nazwany przez jednego z biografów kompozytora „motywem przeznaczenia”. Tutaj jednak dość szybko materia muzyczna się rozjaśnia, a kolorów na pewno nie brakuje.

 

Po prostu… Filharmonia! Projekt 1

Fryderyk Chopin i jego sztuka – jakie naprawdę zajmuje miejsce w dziejach muzyki? Odpowiedź najprostsza: w apogeum europejskiego romantyzmu, pośród innych twórców otaczających fortepian szczególną uwagą. Można jednak snuć wątki pokrewieństw wybiegające poza chronologiczne ramy, sięgające dalej i głębiej, nieograniczające się do rozdziału historii muzyki zatytułowanego „romantyzm”. Być może wówczas, poszukując skojarzeń z czasami odległymi – choćby ze światem, w którym współczesnych fortepianów jeszcze nie było – twórczość Chopina zyska nowe, ciekawe i nieoczywiste konteksty? Warto próbować, śmiało eksplorując również krainę kameralistyki.

 

Marcin Majchrowski